[P.K] – W Liceum. Miałem łatwy wybór, bo chciałem być albo dziennikarzem, albo aktorem i w liceum miałem szczęście do bardzo dobrych nauczycieli, zwłaszcza do nauczycielki języka polskiego. To była taka osoba, która mnie ukierunkowała. Kończyłem filologię polską. W zasadzie z wykształcenia jestem nauczycielem języka polskiego, ale zawsze mnie ciągnęło do dziennikarstwa. Marzyłem o tym, żeby latać z mikrofonem, żeby zadawać ludziom pytania, żeby robić materiały, reportaże i filmy dokumentalne.
Więc to u mnie narodziło się bardzo dawno temu. Jestem już dziennikarzem blisko 16 lat, mimo że jestem młody, zacząłem pracę w tym zawodzie jak miałem 20 lat. Na drugim roku studiów w zasadzie już zacząłem działać jako początkujący dziennikarz. Także w moim przypadku to była prosta decyzja, bo od najmłodszych lat wiedziałem, co chcę w życiu robić.
[O.Ż] – Czy czerpie Pan satysfakcję ze swojej pracy ?
[P.K] – Ogromną. Pewnie dlatego ciągle pracuję w tym zawodzie. Jeszcze mi się nie znudził. W tej pracy najciekawsze jest to, i to nie jest taki banalny slogan, że każdy dzień jest inny. Jestem dziennikarzem newsowym, czyli zajmuję się tym, co się dzieje tu i teraz, najciekawszymi wydarzeniami dnia. News ma to do siebie, że to są krótkie wydarzenia, ale najbardziej aktualne. Dlatego w mojej pracy jest tak, że rzeczywiście każdego dnia zajmuję się czymś innym. Jednego dnia jadę do wypadku samochodowego, innego jadę na policję, żeby robić materiał o np. rozbiciu grupy przestępczej, innego dnia robię materiał o jakimś odkryciu w medycynie, innego z kolei idę do sądu, żeby wysłuchać wyroku w jakiejś ważnej sprawie. Zdarza się tak, że robimy materiały o pogodzie, czego nie znoszę. Zdarza się też, że wyjeżdżam za granicę, jak chociażby na Ukrainę, bo każdy dziennikarz ma swoją specjalność. Do tego dochodzi polityka, sprawy społeczne, sprawy zdrowotne, sprawy socjologiczne… Także dziennikarz newsowy ma zawsze pełne ręce roboty. Ogromną przyjemność czerpię głównie z tego, że mam kontakt ze zwykłymi ludźmi, to jest dla mnie najważniejsze i zawsze staram się być jak najbliżej ludzi, oddawać ich emocje. To mnie najbardziej interesuje w mojej pracy.
[O.Ż] – Z jakimi tematami reportaży pracuje się Panu najlepiej ?
[P.K] – Takimi, gdzie można przedstawić emocje. Takim jestem człowiekiem i na tym się skupiam, że sprawy emocjonalne są dla mnie najważniejsze. Zagadnienia problemowe – to też są bardzo trudne tematy. Na przykład, jakiś czas temu robiłem taki temat o mężczyźnie, który spowodował wypadek i uciekł z miejsca zdarzenia. Ten, który był w drugim samochodzie, zmarł w szpitalu. To jest bardzo trudny materiał, gdzie trzeba porozmawiać z rodziną tego mężczyzny, który zmarł. Ale ja bardzo lubię wyzwania. Uważam, że praca dziennikarza, taka na dobrym poziomie, to jest praca, kiedy dociera się jak najbliżej do bohaterów danej historii. Lubię wyzwania, lubię bardzo trudne tematy, lubię się z nimi mierzyć, lubię je podejmować. Ale generalnie leżą mi tematy związane z jakimiś problemami społecznymi, sprawy społeczne. W tym czuję się mocny. Interesują mnie także sprawy medyczne, bo mam trochę kontaktów, dzięki którym ciągle słyszę o jakiś nowinkach medycznych ze strony lubelskiego środowiska. Lubię też kryminały, lubię jeździć do sądu, bo tam jest prawdziwy teatr emocji – skazani, obrońcy, oskarżyciele, prokuratorzy. Jestem też bardzo mocno zaangażowany w tematy historyczne, czego dowodem jest film, który zrobiłem o Wołyniu „W martwym punkcie”. Historia to jest coś, co ma wpływ na teraźniejszość, ale też na przyszłość. Historia nie jest czarno-biała i w niej zawsze pojawiają się gigantyczne emocje. To mnie bardzo interesuje.
[O.Ż] – Jakie emocje czuje Pan podczas nagrywania reportaży ? Czy jest to jeszcze dla Pana stresujące?
[P.K] – Oczywiście, ale nie tak jak na początku. Jest to stresujące, zresztą, nie tylko podczas nagrywania materiałów, reportaży. Ja w mojej pracy też bardzo często robię wejścia na żywo. Czyli stoję przed kamerą, gadam do kamery, opowiadam jakąś historię, a to jest bardzo stresujące. Natomiast to jest taki stres, który mnie nie paraliżuje. Gdy słyszę w słuchawce „30 sekund do anteny”, to nie ogarnia mnie panika, choć czuję taki dreszcz i za każdym razem go mam, mimo że kilkanaście lat pracuję w telewizji. Nie można pozwolić, żeby stres odebrał rozum i sparaliżował. Kiedy deadline jest szybko, przychodzę do pracy rano, na godzinę 15.50 muszę mieć złożony materiał, zawsze się wyrabiam, bo czuję, że muszę do tej godziny skończyć i to mnie też napędza. Czuję wielkie emocje, kiedy rozmawiam z różnymi ludźmi, natomiast nie przeżywam tego, bo gdyby dziennikarz przeżywał każde zdarzenie, którym się zajmuje, to by skończył z chorobą alkoholową. Nie zrozum mnie źle, ale to chodzi po prostu o to, że każdy dziennikarz musi mieć do tego dystans, to są trudne historie, my się spotykamy z najtrudniejszymi sytuacjami w ludzkimi życiu. W naszym zawodzie przestępstwa, śmierć, wypadki to jest codzienność i dziennikarz nie powinien do tego przywiązywać się emocjonalnie, musi się zdystansować, aby móc normalnie funkcjonować.
[O.Ż] – Jaki był Pana najtrudniejszy reportaż, przy którym pracowało się najciężej?
[P.K] – Dobre pytanie. Na pewno film dokumentalny. To było dla mnie wielkie wyzwanie, zrobienie ponad 40-minutowego dokumentu nie było łatwe, z tego względu, że to mój pierwszy film dokumentalny. W zasadzie to była dla mnie wielka podróż w nieznane. Więc to była taka wielka niewiadoma jak mi to wyjdzie. Kilka miesięcy zajęło mi przygotowanie tego filmu, umawianie rozmówców, jeżdżenie na Ukrainę , do Warszawy, jeżdżenie na obchody oraz w wiele różnych miejsc. Później montaż, to wszystko było niezwykle trudne, również fizycznie. Byłem wykończony po realizacji tego filmu. To było kilka miesięcy wyrwanych z mojego życia, a jeszcze wcześniej były książki, przygotowywanie się, no bo przecież trzeba mieć mocno udokumentowany dany temat, zanim się w ogóle za niego weźmie. I ja naprawdę, tak jak powiedziałem dzisiaj na spotkaniu, dla mnie emocjonalnie to był najcięższy temat ze względu na to, że ja po przeczytaniu książek o Wołyniu i po kilku wyjazdach na Wołyń, miałem koszmary w nocy, budziłem się z krzykiem. Natomiast pamiętam też inny trudny materiał, tym razem może z takiego mojego życia newsowego, codziennego. Kiedyś robiłem materiał o tym, jak pewien facet zaczął dusić swoje kilkumiesięczne dziecko, bo był naćpany i zobaczył trzy głowy. Rozmawiałem z żoną tego mężczyzny i z matką tego dziecka. To był dla mnie bardzo trudny temat, bo sam jestem ojcem.
[O.Ż] – Jak wyglądają przygotowania do reportażu ?
[P.K] – Tutaj trzeba by było raczej zapytać mojego kolegę, operatora, bo on robi zdjęcia. Natomiast żeby zrobić film dokumentalny, trzeba mieć przede wszystkim dobrego operatora, który „ma oko”, który potrafi technicznie poruszać się z kamerą. W naszym filmie były też zdjęcia robione z drona, to też jest dosyć ważne teraz. Natomiast problem pojawia się wtedy, gdy robi się film, reportaż do którego nie ma praktycznie żadnych zdjęć. Taka jest trudność przy robieniu filmów historycznych, gdzie mamy tylko czarno-białe zdjęcia i ich jest bardzo niewiele. Dodatkowo mamy Wołyń, na terenie którego są tylko pola, łąki i lasy. Dlatego też trzeba mieć pomysł na to, jak coś przedstawić. W tym wypadku było tak, że w Radymnie kilka lat temu była rekonstrukcja rzezi Wołyńskiej i z tego skorzystaliśmy. Generalnie pomysły, które znajdują się w filmie, pochodzą od dziennikarza-reżysera, czyli w przypadku „W martwym punkcie” ode mnie. Operator, powiedzmy to sobie wyraźnie, realizuje myśl reżysera, więc ja musiałem wszystko wymyślić. Mieliśmy fotografie, zdjęcia z Wołynia, mieliśmy zdjęcia z Kijowa, mieliśmy zdjęcia ogranych pomników Stefana Bandery, mieliśmy trochę ogólnych planów w Polsce, trochę w Kijowie, ogranych naszych bohaterów, ograny cmentarz na Wołyniu, także generalnie trochę tego było, ale zawsze jadąc na zdjęcia, człowiek musi wiedzieć, co powinno być w zdjęciach, to jest absolutny elementarz.
[O.Ż] – Jakie cechy powinien posiadać dobry dziennikarz?
[P.K] – Powinien być rzetelny, obiektywny, bezstronny, pracowity, ambitny. To już pięć cech, ale dziennikarz powinien przede wszystkim być bezstronny. Ktoś, kto opowiada się po stronie jakiejś idei politycznej, nie jest dziennikarzem. Powinien być obiektywny, powinien zawsze przedstawiać dwa punkty widzenia i każda informacja powinna być sprawdzona przynajmniej w dwóch źródłach. To jest święta zasada dziennikarska. Powinien być ambitny, po to, żeby pokazywać historię w pełni, po to żeby wyciskać je do końca, do cna, jak ja to mówię. Praca dziennikarza to nie jest praca od – do. Praca dziennikarza to jest praca na dwa etaty, trzy, a nawet więcej. Są takie momenty, że człowiek, który chce być dziennikarzem musi mieć świadomość tego, że to nie jest praca, że się robi, podbija kartę na zakładzie i się idzie do domu, to nigdy tak nie jest. Ja zaczynam dzień bardzo wcześnie rano, o 6:00. Do godziny 8:00 mam już tematy, przeglądam gazety, mam swoje kontakty, dzięki którym dostaje pewne tematy. O godzinie 8.15 jest kolegium, o godzinie 9:00 wiem już co mam robi
, jadę na zdjęcia, robię materiał albo robię wejście na żywo, wracam do domu i przed snem zawsze przeglądam internet. U nas w Polsat News są dwa kolegia – poranne i popołudniowe. W tej pracy nie da się być na chwilę, w tej pracy trzeba być cały czas. To może brzmi jak banał, ale tak jest. Nawet jak mam wolne, to przeglądam skrzynkę. Dobry dziennikarz powinien być ciągle na bieżąco. Czyli dla mnie dobry dziennikarz to ten, który wie co się dzieje danego dnia w Lublinie, w regionie i nie ma przed nim żadnych tajemnic. Dobry dziennikarz to ten, kto ma swoje informacje, dobre informacje, ma lepsze informacje od innych. Są takie zdarzenia, które wymagają pełnej dyspozycyjności. I mi się zdarzały dyżury po 18 godzin, np. wtedy, kiedy była powódź w Wilkowie i 90% gminy znalazło się pod wodą. I nikt nie patrzy na zegarek, że musisz wracać do domu. Były takie dni, że wyjeżdżałem w poniedziałek, wracałem dopiero w niedzielę, mając ze sobą tylko spodnie, koszulkę na zmianę i bieliznę. Taka to jest praca – wymaga pełnego zaangażowania. Zresztą każda praca wymaga zaangażowania, nie tylko dziennikarstwo.
[O.Ż] Czy ma Pan jakieś zainteresowania nie związane z dziennikarstwem ?
[P.K] – Oczywiście. Jestem ultra maratończykiem. Ultra to jest bieganie na dystansach przekraczających 40 km w terenie. Tak sobie żartuje, że gdybym nie biegał, to bym już dawno zwariował. Biegam w maratonach, a od dwóch lat regularnie startuję w biegach terenowych, długodystansowych. W tym roku przebiegłem na roztoczu dystans 90 km. Mam też za sobą kilka ponad 30 km biegów, a już za 10 dni biegnę taki bieg w Beskidzie Niskim – 70km. Uważam, że żeby mieć dystans do wszystkiego, człowiek musi mieć jakieś hobby. I to nieważne czy człowiek gra, zbiera znaczki, gra w warcaby, w domino, czyta książki… Ja bardzo lubię czytać książki, chociaż mam na nie mało czasu, ale kocham czytać. Natomiast sport to jest coś, co pozwala nam odpocząć. Dla mnie bieganie ultra jest czymś idealnym, pozwala mi zachować balans pomiędzy moim życiem a pracą. Bieganie ultra to jest coś cudownego, to jest wolność, na trasie jestem ja, trasa i moje własne słabości – to jest w tym piękne, że człowiek ciągle stara się przekraczać swoje granice. Poza bieganiem mam dużo innych zainteresowań, piłka nożna, znaczy bardziej oglądanie niż granie, siatkówka, no i gotowanie! Kocham gotować i wkrótce, mam nadzieję, uruchomię swojego bloga o gotowaniu. Kocham włoską kuchnię, w zasadzie każdą kuchnię, i ciągle uczę się nowych technik.
[O.Ż] – A czy widziałby się Pan w jakimś innym zawodzie niż dziennikarz ?
[P.K] – No tak, mógłbym być aktorem, ale nie wiem, czy nie jestem na to już za stary, żeby się uczyć pewnych rzeczy. W sumie zawsze chciałem być dziennikarzem, ale jestem w stanie wyobrazić się siebie w innym zawodzie. Czasami zdarza mi się, że robię szkolenia z budowania wizerunku, to znaczy uczę, jak występować dobrze przed kamerą. Zdarza mi się prowadzić czasami różnego rodzaju panele dyskusyjne jako moderator. Robię też szkolenia. Także tak, widzę siebie w różnych dziedzinach, ale dziennikarstwo daje mi największy fun, natomiast wiem już teraz, że bycie reporterem jest najfajniejszą dziedziną dziennikarstwa, bo w swojej karierze miałem takie momenty, że jeździłem do Warszawy i prowadziłem serwisy informacyjne, to znaczy siedziałem w studiu i prowadziłem serwis, czyli czytałem z promptera i prowadziłem też program publicystyczny. Natomiast doszedłem do wniosku, że reporterka to jest coś, co pozwala być najbliżej tematów i zwykłych ludzi. A to jest najfajniejsze.
[O.Ż] – Dziękuję bardzo za udzielenie wywiadu.
[P.K] – Dziękuję również za wywiad. Dziękuję pięknie.